Oczywiście pozostał w hodowli. Jako, że był jedynym z tego miotu, tak oczekiwanym szczenięciem, był otoczony szczególną opieką. W przeciwieństwie do pozostałych psów Pana Kazimierza, zamieszkał w domu, nie w kojcu. Pan Kazimierz dmuchał i chuchał na niego. Jasyr zachwycał....swoją piękną głową, szatą, elegancją, wielkością, mocnym kośćcem. Był wyjątkowo urodziwy i szalenie podobny do swojej matki. Udało się więc Panu Kazimierzowi, to co sobie założył, pokładał w tym psie wielkie nadzieje. Nawet nie przyszło mu do głowy, że życie napisze inny scenariusz, że będzie musiał się z nim pożegnać...
Kiedy Jasyr ukończył rok Pan Kazimierz zaczął z nim jeżdzić na wystawy psów. W 1995 roku przyjechał z nim na wystawę do Zakopanego, była upalna sierpniowa niedziela. Zobaczyłam go wówczas pierwszy raz, zachwycił mnie od razu, był absolutnie wspaniały! W pięknym stylu wygrał wystawę i jako zwycięzca wracał do domu.
Wieczorem Pan Kazimierz zauważył, że Jasyr nie czuje się dobrze. Dostał wysokiej temperatury, nie chciał jeść , był osowiały. Myśląc, że jest to zwykłe przeziębienie wdrożył mu antybiotyki. Nazajutrz stan psa nie ulegał żadnej poprawie. Jako, że Pan Kazimierz jest lekarzem weterynarii leczącym głównie konie, nie miał dużego doświadczenia w leczeniu psów. Zdecydował się na zabranie psa do Krakowa, do znanego tam lekarza. Ten zdiagnozował u niego zapalenie płuc. Zapisał mu lekarstwa i powiedział, że wszystko będzie dobrze, że za 2-3 dni powinno mu się poprawić. Niestety, Nazajutrz Jasyr umarł.
Pan Kazimierz bardzo przeżył śmierć psa, płakał za nim bardzo. Postanowił wykonać samodzielnie sekcję zwłok, czego nie robił swoim psom, chciał dowiedzieć się, co tak naprawdę było przyczyną śmiertelnego zejścia Jasyra. To było ostre zapalenie płuc.
Wszystko wskazywało na to, że Jasyr przywlókł wirusa z wystawy. Jako pies pochodzący z bliskiego inbredu był pozbawiony zupełnie odporności na choroby. Pan Kazimierz wtedy to zrozumiał, że tak bliskie inbredy są absolutnie NIE WSKAZANE ! Już nigdy więcej nie zdecydował się na coś takiego. Jak widać w tym przypadku natura sama wyeliminowała go z przyrody, broniąc się przed takimi osobnikami.
Od tego czasu Pan Kazimierz, do bliskich pokrewieństw podchodzi z niezwykłą ostrożnością i rzadko je stosuje w swojej hodowli, ale tak bliskiego inbredu nie zastosował już nigdy. Nad zbyt boleśnie się o tym przekonał sam.
JASYR Stepowy Goniec
ERMITAŻ i JASYR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz